003 Midnight Memories
„You and me and all our friends. I don't care how much we spend. Baby, this is what the night is for.”
-JULIA?! –
krzyk Mulata, który pojawił się w pomieszczeniu natychmiast sprawił, że śpiąca
tam dwójka poderwała się ze swoich miejsc nerwowo poszukując źródła dźwięku.
Dopiero po kilku sekundach dziewczynie udało się zorientować, że stoi przed
nimi Zayn. Jego mina dosłownie wyrażała więcej niż tysiąc słów. Był
zbulwersowany całą sytuacją. Jego czoło i brwi były zmarszczone. Nie było nawet
cienia uśmiechu na jego twarzy. Ręce miał założone na klatkę piersiową i czekał
na wyjaśnienia. Niewątpliwie miał do tego powód. Stark mogła tylko wyobrazić
sobie, jakim zaskoczeniem musiało być dla niego odnalezienie tej dwójki śpiącej
razem. Tym bardziej, że ona była oparta o kompletnie nagą klatkę piersiową
Harrego.
-Hej Zayn! –
Przywitał się Styles. Powiedział to tak naturalnie jakby nic się nie stało. W
jego głosie słychac było radość. Przetarł zaspane oczy i zamrugał kilka razy. –
Jak Ci się spało?
-Dobrze, ale
widzę, że tobie jeszcze lepiej.
-Nie mogę narzekać.
Brunetka nie
chciała pakować się w środek jakiegokolwiek konfliktu. Czuła, że coś tutaj jest
nie tak. Wstała więc i ruszyła w stronę wyjścia, a zaraz za nią podążył Malik.
-Julia,
wiesz przecież, że nie mogę cię pilnować przez całą dobę, jesteś już dużą
dziewczynką!- Powiedział kiedy już znaleźli się przed autobusem.
-Wiem,
przepraszam… on znowu…
-Znowu
zrobił z siebie ofiarę?
-Eh, tak…
-Taką
taktykę przyjął wobec Ciebie. I nie tylko. Tego samego próbował na Taylor
Swift.
-Przepraszam,
przepraszam, obiecuję, że będę się od teraz pilnowała.- Dodała wyraźnie
zmartwiona przytulając się do bruneta.
-Hej, nie ma
sprawy. Jestem, jak twój starszy brat. – Zaśmiał się cicho obejmując
dziewczynę. – Zawsze Ci pomogę.
-W sumie to
wiesz, że zawsze marzyłam o starszym bracie?
-No i
widzisz, dostałaś go w pakiecie razem z najlepszymi wakacjami w życiu.
***
W Kopenhadze
nie działo się zbyt wiele rzeczy wartych uwagi. Przynajmniej na początku. 15
czerwiec był dniem wolnym, ale nikomu za bardzo nie chciało robić się
czegokolwiek kreatywnego. Całe 1D Team poszło razem na obiad, a popołudnie
chłopacy spędzili w hotelu grając w gry na PS. Mieli zostać w Kopenhadze, aż
trzy dni więc na tę potrzebę po raz kolejny wynajęty został penthouse w hotelu
na obrzeżach miasta. Pomieszczenia były po prostu przepiękne. Wyglądały jak te
z katalogów najbogatszych ofert wakacyjnych. Niall i Liam mieli straszną fazę
na jedzenie, więc ciągle przeglądali menu i zamawiali coś z hotelowej kuchni, a
następnie próbowali tego i przyznawali gwiazdki w skali od 1 do 6. Stwierdzili,
że zostawią swoje oceny potem obsłudze.
Około godziny czternastej w drzwiach pojawił się Louis. Pojechał odebrać
swoją dziewczynę, Eleanor Calder, z lotniska. El miała pojawić się tylko na najbliższym
koncercie, a potem musiała wracać z powrotem do UK. Stark stwierdziła, że miło
będzie poznać jakąś bezstronną osobę w tym męskich towarzystwie. Gdy Lou wraz
ze swoją partnerką pojawił się w pokoju od razu podeszła, aby się przywitać.
Nie miała tylko pojęcia, jak się przedstawić. Bo co poza imieniem i nazwiskiem
mogła o sobie powiedzieć? Jaką rolę spełniała podczas trasy koncertowej? Co ona
tu w ogóle robiła?
-Hej, jestem
Julia. Miło mi Cię poznać. – Wyrecytowała grzecznie uśmiechając się. Dziewczyna
Louisa otworzyła szeroko swoje ramiona i przytuliła ją w geście powitania.
-Eleanor,
tak się cieszę, że Cię wreszcie poznałam! Harry bardzo dużo mi o tobie
opowiadał. – Odpowiedziała entuzjastycznie. Jej oczy były pełne iskierek
radości. Po jej gestach można się było zorientować, że bardzo stęskniła się za
swoim chłopakiem.
Co było w
tym wszystkim najdziwniejsze to to, iż dziewczyny od razu znalazły wspólny
język. Pomimo tego, iż Julia naprawdę nienawidziła zakupów dała namówić się na
nie E. i już po 16 obydwie znalazły się w centrum handlowym. To było naprawdę
idealne popołudnie! Nie musiały martwic się żadnymi paparazzi ani nikim
podobnym. Parę razy pojawili się przy nich tylko fani, którzy porozmawiali i
poprosili o zdjęcie. Poza tym Dżej(tak była pieszczotliwie nazywana przez
członków zespołu One Direction) czuła jakby dziewczyna Lou była jej siostrą,
której nigdy nie miała. Miały nawet podobne wyczucie stylu i poglądy, a przede
wszystkim charaktery. No i tysiące
tematów do rozmów.
***
-Niall i co
sądzisz? Przeprowadziłeś już swoje badanie? – Pytanie Harrego było nawet
głośniejsze od dźwięków pochodzących z telewizora. Cała czwórka podzielona na
dwie drużyny oprócz blondyna grała teraz w jedną z nowych gier, a on przeglądał
Twittera i odpowiadał na pytania fanów.
-Jeszcze nie
do końca, zostało mi ostatnie pytanie, ale wydaje się być w porządku. W każdym
razie ja trzymam za was kciuki.
-O kim
mówimy? – Zapytał Liam wciskając dziesiąty raz jeden z przycisków. Widać było,
iż jest bardzo skupiony na grze.
-O Julii.-
Odpowiedział Horan.
-Myślę, że
powinieneś dać sobie spokój. Zdecydowanie. – Wtrącił się Louis.
-Też tak sądzę.
– Dodał Zayn.
-Dlaczego?
Przecież jest całkiem spoko. Dobrze nam się rozmawia, jest zabawna, ładna,
normalna. Właśnie takiej dziewczyny szukałem. Nawet bez problemu dogadała się z
Eleanor.
-To o niczym
nie świadczy. Taylor też się z nią dobrze dogadywała, a widzisz, jak się
skończyło. – Odpowiedział Tomlinson.
-Ona nie
jest w twoim typie. – Powiedział Payne.
W tym
momencie Styles zatrzymał grę, a wszyscy współtowarzysze przenieśli na niego
swój zniecierpliwiony wzrok protestując.
-Słuchajcie…
zawsze jesteśmy ze sobą szczerzy, ale naprawdę mi na niej zależy, okej? Nie bez
powodu zapraszałem ją na trasę. Czuję tylko, że jest wobec mnie strasznie
obojętna i nie wiem, jak zburzyć tą ścianę pomiędzy nami. – Powiedział Harry.
Na twarzy Malika można było dostrzec cień uśmiechu.
-Nie chcę
nic mówić, ale skoro nasz Hazza zdobył się na takie wyzwanie to naprawdę musi
być coś na rzeczy. – Skomentował blondyn i zaśmiał się cicho.
-Zayn,
wydaje mi się, że tobie ufa najbardziej. Mógłbyś szepnąć o mnie jakieś dobre słówko?
Wiesz, coś co zmieniło by jej zdanie o mnie.
-Stary,
myślę, że to za wiele nie pomoże…
-Spróbujesz?
– Tym razem głos zielonookiego był bardziej stanowczy.
-Okey,
spróbuję.
-Haroldzie,
nie chcę być nie miły, ale jeżeli nie naciśniesz zaraz przycisku Play to wstanę
i osobiście skopię Ci tyłek tak, że już żadna dziewczyna nie będzie chciała z
tobą być. – Odezwał się Liam postanawiając zakończyć tą dyskusję. On z całej
grupy zawsze starał się jak najmniej mieszać do konfliktów, ale obecna sytuacja
nie była mu za bardzo na rękę. Wraz z chórem śmiechów gra została wznowiona, a
Nialler wcisnął przycisk ‘Tweetnij’ posyłając w świat kolejną wiadomość.
***
Wieczorem
nie zdarzyło się już nic wybitnie ciekawego. Styles zaczepił Julię kilka razy
wyraźnie mając ochotę na rozmowę, ale ona widocznie go zbywała dając mu tym
samym znać, że nie jest zainteresowana. Zayn dobry strażnik czuwał nad nią i
był wyraźnie zadowolony kiedy zauważył
sytuacje tego typu. Ah… One Direction.
***
Julia szła
sobie jedną z alejek w parku. Nie pamiętała za bardzo co to za miejsce, ale
było bardzo ładne i zadbane. Z pewnością przyszła tutaj, aby odpocząć chwilę od
tego całego hałasu, który ma miejsce na koncertach. Po chwili u jej boku
pojawił się Harry, który trzymał ją za rękę.
-Pięknie
dzisiaj wyglądasz. – Powiedział zatrzymując się na chwilę. – Mam dla ciebie
prezent. Długo zbierałem się na odwagę, aby Ci go dać, ale kiedyś w końcu muszę zaryzykować.
Chłopak
uklęknął przed brunetką na jednym kolanie i wyjął z kieszeni kurtki magiczne
granatowe pudełeczko. Otworzył je naprawdę delikatnie. Jego oczy lśniły z
radości.
-Julio
Stark, wyjdziesz za mnie?
Jej cały
świat się zatrząsł i to dosłownie. Styles zmarszczył brwi obserwując okolicę.
Sekundę później dało się już odczuć porządne trzęsienie ziemi. Domy waliły się,
drzewa łamały, a ziemia… rozstąpiła się. I to dokładnie w tym miejscu, w którym
stał zielonooki! Pierścionek wypadł mu z ręki i wpadł w ogromną szczelinę w
skorupie ziemskiej, która wypełniona była tylko nieprzejednaną ciemnością.
-Julia!
Pomóż mi! Zaraz spadnę!
Dziewczyna
nachyliła się i wyciągnęła rękę w stronę wybranka, ale ktoś złapał ją za
nadgarstek. Podniosła wzrok i ujrzała Zayna.
-Co Ci
mówiłem?! Przecież miałaś go ignorować! –Krzyknął, ale jego głos i tak ginął w
odgłosach walącego się świata. – Tak postępuje się z natrętami. – Dodał. Jego
czarny lśniący but ustał na palcach Harrego, które kurczowo trzymały się
krawędzi urwiska. Chłopak nie wytrzymał bólu i cofnął rękę, a co za tym idzie
spadł w przepaść.
-CO
ZROBIŁEŚ?! PRZECIEŻ ON PRZEZ CIEBIE ZGINĄŁ! – Krzyknęła Julia zrywając się ze
snu. Siedziała w swoim łóżku, a tuż obok niej zajmował miejsce Nialler. Miał
zmarszczone brwi i nieodgadniętą twarz.
-Boże,
dziewczyno, chyba nie chcę znać twoich snów. – Powiedział speszony, ale po
chwili zaśmiał się.- Nie potrząsać przy budzeniu, zapamiętane.
-Przepraszam
za to wszystko. Coś się stało?
-Ah, nie,
nic. Chciałem Ci tylko zaproponować wyjście na śniadanie, ale okazało się, że
jestem w twoim śnie psychopatycznym mordercą, więc zrozumiem, jak odmówisz.
-Nie
przesadzaj, w śnie zabiłeś tylko mojego kota. Dasz mi pięć minut, żebym się
ogarnęła?
***
-Wracając do
twojego snu… musisz przyznać, że zamordowanie kota brzmi trochę przerażająco.
Jesteś pewna, że to nie był Zayn? Albo Louis? O tak, on najbardziej nadaje się
na to stanowisko.
-Niall,
nadal się tym przejmujesz? Spokojnie, nie lubię kotów.
-Tego
śmiercią bardzo się przejęłaś.
-Bo ten kot
chciał, abym została jego żoną.
-I co
zamierzałaś zrobić? Zgodzić się czy nie?
-Hmm…-
Westchnęła Julia. – Tak czy inaczej zginął, więc nie ma się nad czym
zastanawiac.
***
Dwanaście
godzin później całe towarzystwo z wyjątkiem Eleanor, która musiała wracać po
koncercie do rodzinnego domu siedziało już w klubie o nazwie „Glam”. Oprócz chłopaków
i Julii przyszły także stylistki Lou Teasdale i Caroline Watson oraz kilka
innych osób współpracujących z zespołem. Wszyscy bawili się naprawdę dobrze i
zanim się zorientowali dawno minęła już godzina druga w nocy. Nie zamierzali
jednak nigdzie wracać. Noc była młoda i pomimo tego, że czekał ich jutro
koncert zamierzali wykorzystać ją do końca.
-Jak dla
mnie 99% TAK. – Powiedział blondyn.
-Dlaczego
99, a nie 100? – Zapytał Harry.
-Ma jakieś
sny o kotach.
-Co? I
dlatego dałeś 99?
-No wiesz…
naprawdę dziwne sny. Testowałem dzisiaj ile jest w stanie zjeść i jest to
naprawdę imponująca ilość.
-To był twój
ostatni test? Naprawdę? Chyba nie będzie dnia, w którym nie zadziwisz mnie
swoim rozumowaniem.
-Słuchaj,
zjadła całe naleśniki i nawet nie narzekała, że po nich przytyje! Cud nie
kobieta.
Brunet
zaśmiał się głośno i wywrócił oczami. Rozejrzał się po klubie i zauważył, że
Julia stoi sama przy barze.
-Zaraz
wracam, stary.
Po chwili
znalazł się już przy brunetce. Nie wiedział za bardzo jak zacząć rozmowę. Tyle
razy zbywała go w ciągu ostatnich dwóch dni… nie dawała mu ani jednej szansy. A
przecież jeszcze dwie noce wcześniej było tak magicznie. Porozmawiali, a potem
usnęli razem. Czuł, że wszystko jest w porządku i zmierza we właściwym
kierunku. Po przebudzeniu okazało się, jak bardzo się mylił. Chciał znać powód,
dla którego Julia się tak zachowuje. Musiał przyzna się przed samym sobą, że
poniósł porażkę. Może nie po raz pierwszy, bo zanim był sławny dziewczyny też czasami
odmawiały mu randek czy spotkań, ale w tej drobnej brunetce było coś co go
intrygowało i nie mógł jej rozgryźć.
-Co dzisiaj
pijesz? – Zapytał stając za nią.
-Spokojnie,
nie imprezuję tak ostro, jak wy. To tylko Malibu z sokiem ananasowym.
-My wcale
nie imprezujemy ostro.
-Jasne, a widziałeś
Nialla?
-Przed
chwilą z nim rozmawiałem.
-Jakieś dziesięć
minut temu zapytał się mnie czy followuje mojego zmarłego kota na twitterze.
Styles
roześmiał się i zamówił dla siebie u barmana jakiegoś niebieskiego drinka.
-Wiesz, ja
na przykład nigdy nie upiłbym się do tego stopnia.
-Widziałeś
może Zayna? – Julia postanowiła zmienić temat. Nie chciała, aby rozmowa
dotyczyła wad czy zalet Hazzy, bo wtedy gdyby on powiedział o sobie coś złego
ona musiałaby go pocieszać.
-Jego nikt
nigdy nie widuje na imprezach. Korzysta z ostatnich dni wolności.
-Jak to?
-No wiesz,
niedługo ślub, będzie musiał ograniczyć to całe picie, bo Perrie będzie go
krótko trzymała. Kocha ją nad życie, ale czasami wydaje mi się, że to toczy się
zdecydowanie za szybko.
-Rzeczywiście
nie widziałam go od dobrej godziny. Pomógłbyś mi go znaleźć?
Styles
westchnął cicho widząc, że z ich rozmowy nic pożytecznego nie wyjdzie. Zgodził
się jednak pomóc, ponieważ chciał pokazać się w lepszym obliczu.
Po
sprawdzeniu czy Malik nie wrócił do stolika przy którym siedzieli wszyscy Julia
i towarzyszący jej zielonooki brunet postanowili sprawdzić toalety, ale i tam
nie znaleźli Mulata. Ruszyli w głąb korytarza, na którym spotkali Louisa. Stał
na środku i tańczył w rytm muzyki, a w prawej ręce trzymał mop.
-Nie
patrzcie się tak, ona jest podobna do Eleanor. – Powiedział najsłodszym głosem
na jaki było go stać i uśmiechnął się.
-Spokojnie
Loui, nie zabierzemy Ci partnerki. Wiesz może gdzie jest Zayn?
-Nie. –
Odpowiedział. – Miałem nikomu nie mówic, że jest w tamtym magazynku z napojami
i pilnować, aby nikt nie wszedł. – Dodał szeptem.
-Wiesz, jeżeli
chcesz to my możemy popilnować tego za Ciebie.
-Naprawdę to
dla mnie zrobisz, Julka?
-Dla Ciebie
wszystko.
-Oh, może jednak
El miała co do Ciebie rację. – Dodał na odchodne i po chwili zniknął już w
światłach głównej sali klubu.
-Może coś
się stało Malikowi, a ten debil nawet tego nie sprawdził. – Powiedziała, kiedy
Lou zniknął z ich pola widzenia. Widząc zdziwioną minę Harrego od razu chciała sprostować
to co powiedziała. – Przepraszam. Wcale nie myślę, że jest debilem, no, ale sam
przyznaj mi rację.
Jej towarzysz
tylko kiwnął głową na zgodę i obydwoje ruszyli w kierunku drzwi od małego
magazynu. To Stark była osobą, która nacisnęła na klamkę. To co tam zobaczyła
sprawiło, że szklanka sama wyleciała jej z ręki i roztrzaskała się w drobny
mak.
Zayn tam
był.
Ubrany tylko
w koszulkę.
Stał i
posuwał jakąś długowłosą blondynkę, która kompletnie naga siedziała na jednym z
regałów. Obydwoje byli tak pijani, że nawet nie zauważyli, że ktoś ich
obserwuje.
Zayn. Ten
chłopak, który mówił, że będzie ją chronił przed podrywaczami? Że będzie jak
jej starszy brat? Który cenił sobie wierność i lojalność? Ten sam, który miał odganiać całe zło ówczesnego świata?
Julia nie
mogąc znieść dłużej tego widoku odwróciła się i nie czekając na nikogo ruszyła
w kierunku, którym chwilę wcześniej podążał Tomlinson.
Harry Styles
uśmiechnął się.
Dzisiaj był
jego dzień.
***
Szczerze mówiąc jestem średnio zadowolona z tego rozdziału, ale z oddaję wam go do oceny. Do końca lutego ma pojawic się jeszcze 20 dat koncertów na WWA Tour, a moje opowiadanie ma z tym ścisły związek i chciałabym, aby było jak najbardziej realne, więc do tego czasu rozdziały będą ukazywały się rzadziej. Mam nadzieję, że wam się podobało i czekam na wasze komentarze! XX
+ Jeżeli chcecie być powiadamiani o nowych rozdziałach zostawcie swój link do bloga/nazwę twittera :)